Adam Sadowski – Skaven

klaher-baklaher-veche

Burgiel w Creepburgu ukrywał się już od blisko trzech lat. W tym czasie w tajemnicy kontynuował praktyki w dziedzinie geomanti, a przeszmuglowana do miasta ogromna bryła spaczenia pozwalała mu na wiele eksperymentów w tej dziedzinie magii. Odkrył już, że jest w stanie przekazywać cząstkę swojej świadomości do kamienia a w zamian otrzymywać istotny zastrzyk energii, która starczała mu do praktyk na wiele tygodni. Problemem jednak była coraz bardziej zacieśniająca się pętla agentów śledząca trop przemytu i handlu spaczeniem. Wiedział, że kilku ludzi wypytuje w karczmach o dziwne wypadki czy choroby w miasteczku, a ostatnio gdy wracał do swego domostwa jakiś dziwny człowiek przypatrywał mu się zza rogu. To zdarzenie wzbudziło trwogę w Burgielu a to znacząco przyśpieszyło decyzję nad którą rozmyślał od miesiąca. Zaczął przygotowywać cykl skomplikowanych zaklęć mających na celu automatyczne przeniesienie jego duszy do odłamka spaczenia w razie jego śmierci.

Kitrik Zropiały oraz jego brat z miotu Hititri Śmierdzący Opar, którego jego futro niemal całkowicie już wypadło na skutek eksperymentów nad czystym spaczniem wreszcie wyniuchali parszywego byle magika, który śmiał w niezrozumiały sposób posiąść ich piękny, lśniący kamyk. Okruch ten znajdował się za młodu w ich leżu i to on sprawił, że zarówno Kitrik jak i Hititri obdarzeni były łaską Wielkiego Rogatego pozwalającą im rzucać najpotężniejsze z potężnych zaklęć, przed którymi drżą inne klany. Titri, trzeci z miotu był natomiast masywnym szczurem o muskularnym wyglądzie oraz zwinnym ogonie, który notabene nie raz uratował mu już życie. Niesprawiedliwie jednak zawsze ale to zawsze był w cieniu tych pokurczów parających się sztuczkami, ale był pewny że to się zmieni a gdy ten piękny czas nastąpi zgniecie ich gardła a trofea z obgryzionych czaszek przytroczy sobie do łańcucha na szyi, który już teraz pysznił się wieloma trofeami. Ich od wielu dni drążone tunele wreszcie osiągneły cel i klan braci znalazł się i szybko zajął kanały Creepburgu. Teraz tylko trzeba zarżnąć człowieczka i odebrać spaczeń.

Burgiel odetchnął głęboko i otarł pot z czoła, rytuał się zakończył i wyraźnie czół nić wiążącą jego ducha z kamieniem. Zgasił świecę i odsunął zasłonę chroniącą jego okna przed wścibskim spojrzeniem. Gdy tylko wyjrzał przez okiennice spostrzegł grupkę mężczyzn skradających się pod jego domostwo. Człowiek przeklnął paskudnie i zerwał się do ucieczki, było jednak zbyt późno. Zamaskowany, wysoki mężczyzna przytknął mu sztylet do gardła

  • Mam Cię gołąbeczku, a teraz inaczej pogadamy. Gdzie jest kamień! – syknął
  • Nnnnaaa na stole ww w pomieszczeniu zza sszafą. Ppproszę nie rób mmi krzywdy – wyjąkał, jednak jego spojrzenie było bystre.
  • Prowadź! I żadnych sztuczek, cały ten twój burdel jest otoczony.

Burgiel powoli szedł w stronę krańca pokoju gdzie znajdowało się zamaskowane za starą szafą przejście do małego pokoiku, w którym prowadził swe badania. Napastnik nie związał mu jednak rąk także mógł bez przeszkód wiązać palcami misterną sieć zaklęcia. Gdy tylko znaleźli się pod szafą zabójca pchnął go do środka chcąc jak najszybciej wkroczyć do pomieszczenia, a Burgiel z szyderczym uśmiechem uwolnił związaną moc po czym padł na podłogę.

Całe miasto opanowały olbrzymie wstrząsy, ziemia zadrżała, słupy ziemi i kamieni wyrastały w losowych miejscach w promieniu dwustu metrów od epicentrum. Budynki nie wytrzymywały i waliły się jeden po drugim wzniecając pożary. Skrytobójca oberwał spadającą belką ale zdołał cisnąć sztylet, który wbił się głęboko w ciało czarodzieja.

Titri wraz z braćmi popiskiwali w panicie nie wiedząc co się dzieje, mieli już dokonać zasłużonego mordu gdy wszędzie wokoło zaczęła im się walić na głowę ziemia a spod stóp wystrzeliwały skalne włócznie. W powietrzy czuć było piżmo strachu puszczone przez jego pobratymców wmacniane tu i ówdzie zapachem palonego futra i mięsa. Bracia oprzyotmnieli jako pierwsi i wciąż delikatnie popiskując wyprowadzili część klanu z kanałów w sam środek ludzkiej tłuszczy. Przemykali się niezauważeni do swego celu. Dom zastali w niemal całkowitej ruinie, domostwo obok płonęło a na ulicach i schodach walały się trupy nadziane na wyzierające spod ziemi skalne łupki o średnicy kilkudziesięciu centymetrów. Titri pierwszy zobaczył błyszczący odłamek spaczenia w pogorzelisku i czym prędzej pognał w tamtą stronę. Był pierwszy przy swym znalezisku a jego bracia nadal głupkowato rozglądali się wokoło. Zbliżył swój przystojny pysk do okrucha gdy niespodziewanie płonąca decha spadająca z piętra grzmotnęła go w plecy. Szczuroczłek łyknął kamień i zemdlał.

Nazajutrz gdy kurzawa opadła Titri otworzył swe ślepia, czuł się nieswojo, jakiś otumaniony, chwilę później ponownie stracił przytomność a gdy kamień uwolnił swoją moc Burgiel powrócił w innym ciele z zupełnie nowymi możliwościami jednak ze smutkiem odkrył, że to ciało nie miało w sobie ani grama możliwości magicznych.