Oldhammer Weekend PL

Wstęp

13770284_1049206428460362_3232830541232520502_n

A jak powstrzymać koniec świata, pytacie?

Czy jest to w ogóle możliwe? W końcu to co zostało przed wiekami przepowiedziane, musi się ziścić…

Odpowiedzi no to pytanie trzeba szukać w najgłębszych poziomach Aldorfskiej Biblioteki. Najstarsi uczeni powiadają że jest pewna księga. Zakazana, a jakże.
Księga ta jednak daje wskazówki jak nie dopuścić do Czasu Końca. Koniec Świata mógłby nigdy nie nastąpić i wszystko toczyłoby się według odwiecznego rytmu – 40 000 lat a może i więcej…
Uczeni powiadają, że księga przepowiada Czas Końca. Nieuchronny koniec będzie zapowiedziany przez 8 przelatujących nad Starym Światem komet.
4 już przeleciały. Piąta przeleci niebawem. Trzy następne będą zwiastować nadchodzące zmiany, lecz nic czego wszystkie rasy nie byłyby w stanie przetrzymać – dopiero wraz z dziewiątą kometą – nadejdzie Koniec.
Koniec czasu. Koniec życia. Koniec nadziei. Bez przyszłości. Święte kwadraty odejdą w zapomnienie a ‘przeklęty okrąg’ będzie nową miarą życia i śmierci.
Zakazana księga wskazuje sprawcę tych wydarzeń. Choć nie jest to do końca jasne dlaczego – nowa era będzie nosiła miano Sigmara. Czyżby założyciel i patron Imperium miał być jego zgubą? Ustępy owej księgi nie wyjaśniają tego należycie. Niemniej, właśnie dlatego owa księga została włączona do Indeksu Ksiąg Zakazanych, a sama wzmianka o niej może prowadzić na stos.
Przelot piątej komety, spowodował jednak niemały zamęt w niektórych kręgach. Mędrcy Imperialni w porozumieniu z Kransoludzkimi Mistrzami Runów oraz Elfickimi Magami z Ulthuanu rozpoczęli poszukiwania rozwiązania. Czas Końca nie może nadejść!
Zakazana księga wspomina bowiem o artefakcie. Starożytna broń – młot wykuty z najczystszego ołowiu, nazwany Starym Młotem. Ołowiu tak twardego, że przetrzymuje próbę czasu. Ołowiu, który w połączeniu ze świętym kwadratem, ma ocalić Stary Świat przed zgubą!
Księga wspomina też o śmiałku. Dzielnym wodzu, który na czele swojej armii, pokona wrogów stających na jego drodze, zdobędzie artefakt i nie ugnie się przed przepowiedniami Końca!
Śmiałek ten, jeżeli przejdzie wszystkie próby i wejdzie w posiadanie starożytnego młota, zastąpi Sigmara na jego tronie, dziewiąta kometa nigdy nie nadleci i nowa era nigdy nie nastąpi.
A wszystkie rasy świata będą chwalić imię nowego boga.
Ludzie, Elfy, Krasnoludy, ba, nawet plugawe, spaczone rasy Chaosu, takie jak Orki czy Szczuroludzie wyruszyły na poszukiwanie Starego Młota. Każdy z wodzów, ma nadzieję okazać się owym śmiałkiem, który uratuje rzeczywistość.
Uczeni studiujący ową księgę – wskazują możliwe miejsce znalezienia Starego Młota. Źródła Krwawej rzeki w Górach Krańca Świata. Wszystkie armie spotkają się właśnie tam.
….
Czy księga mówi prawdę? Czy ołowiany artefakt istnieje? Czy Końca nie będzie?

Niedługo odpowiedzi na te pytania uzyskamy na pierwszym Oldhammer Weekend (17/18 września 20016).

Armie zła:

1. Pułkownik Tytus (Skaven)
2. Michał Tybuś (Vampire Counts)
3. Jan Mielczarski (Chaos)
4. Adam Strojanowski (Orcs & Goblins)
5. Mikołaj Oczkiewicz (Chaos Warriors)

Armie dobra:

1. Remo Williams (Dwarfs)
2. Maciej Jan Broniarz (High Elves/ Wood Elves)
3. Janusz Zemanek (Bretonnia)
4. Andrzej Bystrek (Dogs of War)
5. Łukasz Kowalski (Dwarfs)

Czerwony płaskowyż u źródeł Krwawej Rzeki w Górach Krańca Świata. Zmierzało tam 10 potężnych armii. Większość z nich, Ekspedycja skaveńskiego Klanu Skryre pod wodzą Wielkiego Mistrza Inżyniera Ikita Clawa, zaciężna armia dowodzonych przez Tileańskiego księcia Bertranda,Wojownicy Chaosu niezwyciężonego Archaona, zielonoskóra banda, Rycerze Bretonni, Sylwańscy Hrabiowie i ich nieumarłe szeregi oraz aż dwie kransoludzkie armie były już na miejscu. Konfrontacja była nieunikniona, lecz na razie nastał trzeba było czekać. Więcej zainteresowanych nadejdzie niebawem. Wrogowie, sojusznicy… a wszyscy w poszukiwaniu starożytnego Ołowianego Młota. Czas rozstrzygnięcia niebawem…

Kilka słów o przybyłych armiach (pisane przez samych graczy:):

Ikit Claw i ekpedycja Klanu Skryre

ikit_claw_by_kokodriliscus-d3fz5b0

Clan Skryre! Powiadam-prawdę-mówię wam! Najpotężniejszy ze wszystkich Klanów Podziemnego Imperium! Maszyny Skryre nie mają sobie równych, siały strach-trwogę i zniszczenie-śmierć-śmierć! Zarówno wśród mizernych człowieczyn, jak i Hersztów innych klanów. Tak-tak! Mówię-prawdę. Hersztowie gotowi są dać ciężki-wielki wór spaczenia, aby dobrze-mocno wyposażyć swoje armie w motacze płomieni, jezzaile lub śmiercionośne Koła Zagłady. Tak-tak, Clan Skryre jest u szczytu swojej chwały-sławy!
A wszystko to zasługa Wielkiego Mistrza Inżyniera, emisariusza Lorda Morskitarra, najpotężniejszego czaro-maga w całym podziemnym i naziemnym świecie – Ikita Clawa.

Chwała-sława mu!

Kiedy Ikit Claw rusza do boju na czele armii Klanu Sryre oraz podległego Klanu Ektrik, nikt-nikt nie ma szans. Hersztowie czmychają. Człowieczyny, krasnaludziny – ich marne królestwa-miasta-zamki-wioski – wszystko jest obrócone w pył.

Ikit Claw, Mistrz Klanu Skryre, Władca Elektryczności – nikt-nikt, żaden-żaden szczur nie może się mu równać. Podziemne Imperium nie miało nigdy wcześniej tak potężnego-zacnego bohatera! Klan Skryre już niebawem będzie dyktował warunki wszystkim Panom Rozkładu, a imię wszechpotężnego Ikita będzie na pyskach wszystkich! Tak-tak!

Chwała-sława mu! Tak-tak! Niech usłyszą o tym wszystkie Skaveny! Powtarzać-nieść słowo-wieść! Ikit-ikit…

Skreetz The Electric. Uczeń-praktykant Klanu Skryre w głownej jamie targowej w Skavenblight.

Archaon i jego Wojownicy Chaosu

Archaon_Lord

Potężna armia sił Chaosu zbierała się na północy. Archaon niebawem miał uderzyć na południe. Najpierw padnie Kislev, a samo Imperium. Jednak nachodzące go wizje, wizje potężnego artefaktu, potrzebnego do ostatecznego zwycięstwa i koronacji na Wszechwybrańca miały priorytet. Zebrał więc grupę swoich najbardziej zaufanych wojowników i maga, zwanego Knutem Potężnym, specjalizującym się odczytywaniu wizji zesłanych przez Bogów i zostawiając główną armię w rękach swoich generałów, ruszył wraz ze swoim małym oddziałem na poszukiwania tajemniczego artefaktu, kierując się radą swego przybocznego grubego czarnoksiężnika…

Bracia Von Carstein

Guerra_Vlad_Condes_Vampiro

Była to ciemna i burzliwa noc. Wiatr wył wokół gnijących zwłok na poboczu drogi. Szczury roznoszące choroby pełzały wokół nieszczęśników zmuszonych do podróży przez Sylvanię, krainę przeklętą przez bogów, siedzibę odwiecznych nieprzyjaciół człowieka – wampirzych hrabiów von Carstein. Szczególnie niebezpieczną sławę miała południowa część Sylwanii, którą rządzili dwaj wampirzy hrabiowie – Belmont i Richter von Carstein.
——————————————————————————————————————————–
W ponurym i posępnym zamczysku, które lata świetności miało dawno za sobą, dwie mroczne postacie wpatrywały się usilnie w ciemne niebo.
– Dziwne… Nigdy jeszcze nie widziałem tylu komet w tak krótkim czasie…
– Podobno komety zwiastują złe czasy dla ludzi, Belmoncie.
– Nie dziwi mnie to, Richterze. Czymże jest człowiek? Nieszczęśliwa kupka tajemnic, nic więcej!
– Wiele można rzec o ludziach, ale najwięcej o ich przekleństwie śmiertelności.
– Co za straszna noc mieć przekleństwo… Powinniśmy uwolnić ludzkość od tej klątwy…
– I obdarzyć ich błogosławieństwem nie-śmierci…. Znakomity pomysł, Belmoncie!
– Zbierz zatem nasze wojska, Richterze! Wyruszamy następnej nocy!

Zielonoskóra Banda Czarnej Porzeczki

orki

Sromolec zagaił do Czarnej Porzeczki:

– Wielki wodzu, Mork lub Gork zesrali się na nasz świat.

– Co znowu bredzisz śmierdzący brudasie z buszu? – Odparł Porzeczka

– Na niebie wyraźnie pojawiły się wydzieliny naszych bogów. To musi być znak Twojej nadchodzącej chwały o Panujący Przy Pomocy Trolla. Powiada się, że kto zdobędzie pałę z ekskrementów Gorka i Morka będzie rządził nie tylko zielonymi ale i całym światem. Nawet długouchymi!

– Hmmm… Przydałaby mi się nowa pałka. Obecna już się zużyła od walenia w wasze puste czerepy. Zbieraj prędko swoich tempych bambusów i ruszamy…. Choć może dopiero rano jak się porządnie wyśpię…

Mroczny Wojownik Czarna Porzeczka, Wielki (z tego co sam o sobie mówi) wódz zielonoskórej bandy swoje sukcesy zawdzięcza głównie dzięki darowi przekabacania głupich potworów do odwalania brudnej roboty. Tak przejął dowodzenie na plemieniem. Do pojedynku z orkiem po prostu poszedł ze swoim Trolllem Kamieniem. Jednak plemię zaczęło tracić morale. Brak spektakularnych zwycięstw nie służy, tak samo jak spektakularne porażki… Gdyby tylko dało się zamienić miejscami te porażki i zwycięstwa… Byłby tak sławny jak Skarshnik, czy Grom i nikt by już nie kwestionował jego władzy… Tak rozmyślając, Porzeczka wciągnął kolejnego grzyba i poszedł śnić o dniach chwały gdzie wszystko płonie poza jego portkami…

Død zwany Nadgniłym i jego Banda

15897

[Gdzieś na Pustkowiach Chaosu w jednym z warownych grodów na terenach Kruczego Plemienia]

Ciężka woń kadzideł wypełniała hallę, a pokryta wrzodami twarz pogrążonego w transie Vitriola Ropiejącego stężała z wysiłku.
-Co widzisz czarowniku? – zapytał stojący obok Død zwany Nadgniłym.
Był to mąż potężnej postury, zakuty w przeżartą korozją i pleśnią zbroję. Jego oblicze dawno już zatraciło cechy ludzkie i przywodziło na myśl rozkładające się zwłoki.
-Trzeeeeech! – wrzasnął ochryple Vitriol.
-Jakich trzech?! Jaśniej!
-Trzech braci… a za nimi trzech apostołów robactwa! Wiodą za sobą nieprzeliczone hordy a w drzewce włóczni i styliska toporów wbite mają trzy gwoździe… Triumf Pana! Nigdy jeszcze jego legiony nie były tak liczne! Ich nadejście będzie preludium Końca Czasów, a potem zaś nastanie era…NIEEEEEE!!! Nienawidzimy tego imienia!!!
-Wiem, o kim mówisz, ale to być nie może! Skoro nasz Ojciec i Pan ma zatriumfować, czemu niby miałaby nastać era…tfu, niech imię jego będzie przeklęte na wieki! Kiedy nadejdą ci Trzej???
-W swoim czasie – wybulgotał Vitriol – ale nad nimi ktoś jeszcze potężniejszy…pomazaniec! Z jego woli i od jego miecza padną kiedyś słabe królestwa na południu. Za nim nam trza iść, on coś wie, coś przeczuwa i szuka…szuka narzędzia, które zmienić może bieg historii. Pospieszajmy Dødzie!
-Czekaj! Zwołamy wiec, niech stawią się wojownicy z całego Kruczego Plemienia. Będziemy radzić…, ruszymy z całą potęgą!
-NIE!!! Zbierzemy szybko kogo się da! Zaręczam ci, że są tacy, którym nie trzeba będzie dwa razy powtarzać! Pospieszaj!
-Nie ma ich wielu…
-Rób co mówię, masz wśród wojów posłuch! Zbierz najtwardszych i najbardziej naznaczonych przez Pana. A jak tych nie stanie, niech całe plugawstwo, które żeruje w lasach, szukając padliny, pójdzie do nas na służbę! Wystarczy, że rzucisz im ochłap mięsa a pójdą za tobą na kraniec świata! Pospieszaj!!!

Książę Bertrand i jego najemna armia

dow

Wyciąg z pamiętnika Schtefana Schuvaltza, ostatniego kasztelana zamku Alfori:

2503 według Sigmaryckiego Kalendarza

Rozmowa, którą przeprowadziłem z Johanem von Kesselem o niedawno wypędzonym z miasta księciu Bertrandzie

Schtefan – Miałem złe przeczucia, jak tylko dowiedziałem się o wypędzeniu jedynego syna naszego nieżyjącego już króla. Zachciało nam się demokracji. Miasta-państwa nam się zachciało!
Co nam przeszkadzało mieć młodego władcę? Może Bertrand był porywczy? Może miał dużo kobiet i nadużywał wina? Ale to był dziedzic, z krwi i kości syn naszego panującego króla Raimunda.

Johan – Pierdzielisz Schtefan. Wiesz jak było przez ostatnie miesiące. Siedzimy w tej zapadłej dziurze od zawsze. Król nie był wstanie już władać królestwem od pół roku. Dobrze o tym wiesz. A
co robił przez ten czas jego synalek? Tylko chlał i chędożył wszystko co popadnie. W ogóle nie słuchał się rady. Myślisz, że nie próbowałem z nim rozmawiać?

Schtefan – A ty się nigdy nie spiłeś? Nigdy nie miałeś codziennie innej kobiety? Błędy młodości, Johan, na pewno by z tego wyrósł. Na pewno byłby dobrym władcą.

Johan – Już za późno. Cała rada najznamienitszych rodów, z nami na czele postanowiła go wyrzucić z miasta i zamknąć za nim wrota na dobre.

Schtefan – Najznamienitszych?! Czy ty siebie słyszysz? Jacy my jesteśmy najznamienitsi? Gdyby nie nasz król, to nic by z tego królestwa nie zostało. Bylibyśmy następnym cmentarzyskiem. Dziurą w ziemi, pustym polem na mapie do zasiedlenia. Pewnie jakiś buntowniczy baron połasiłby się o ten kawałek Księstw Granicznych. Tyle co by po nas zastało.

Johan – Dramatyzujesz. Nic nie byliśmy winni Raimundowi. Pogrzeb miał iście królewski. Na pewno nic nie byliśmy winni jego synalkowi.

Schtefan – Tak, ale nikt do cholery nie pomyślał, że ten zapijaczony gołowąs wyprowadzi połowę skarbca. Połowę pieprzonego skarbca! Nie zapominaj o wszystkich kosztownościach rodzinnych i cennych przedmiotach ze zbrojowni ojca.

Johan – Szczyl pewnie złoto przepije, a kosztowności i przedmioty zastawi. To w jego stylu. Dla mnie może się nawet zapić. Nie obchodzi mnie co się z nim stanie. Teraz my mamy władzę. W naszym królestwie zapanuje wreszcie praworządność i sprawiedliwość.

Schtefan – Niech tylko ta praworządność i sprawiedliwość nie wyjdzie nam uszami. Chodzą słuchy, że podobno syn króla Raimunda, dotarł do Tilei. Zaczął podobno rekrutować najemników, wśród nich są Ogry! Giganty! A nawet smok! Rozumiesz Schtefan? Pierdzielony smok! Co my zrobimy jak przyjdzie i zacznie oblegać nasze mury? Nie będziemy mieć wystarczającej ilości ludzi, żeby je obstawić. Co wtedy?!

Johan – Nic. To jakieś bzdury. Musisz zmienić donosicieli, bo to jakieś bujdy! Czy ty kiedyś widziałeś smoka? Albo giganta?

Schtefan -…

Johan – Tak myślałem. Bertrand był, jest i będzie młodym nieudacznikiem.

Schtefan – Obyś miał rację Johan.

Z pamiętników Schtefana Schuvaltza,
ostatniego kasztelana zamku Alfori.

Remo Remorsen i ekspedycja Zhufbaru

Battle_of_Karag_Vlad

O Remo Remorsenie dużo jest wzmianek w pozycjach historycznych i militarnych a nawet wykorzystano motyw jego przygód we współczesnej prozie jednak nieczęsto zdarzają się pozycje opisujące szczegółowo wyprawę nad Krwawą Rzekę. Oto jak ją przedstawia Jakob Sorensen w książce: „Historia dla krótkobrodych”

„Przygotowania do ekspedycji trwały dosyć długo nawet jak na krasnoludy dlatego więc zanim król Zhufbaru na czele swojej armii opuścił mury miasta w poszukiwaniu artefaktu z przepowiedni mury te zostały oblężone przez przechodzące akurat kolejne „Waaagh[1] tym razem niejakiego Borgruda Tępego.

Na murach liczył się każdy strzelec i gwardzista a obroną dowodził sam król. Jednak jako, że tak ważnej misji nie można było zaniechać zaszczyt poprowadzenia ekspedycji otrzymał Remo Remorsen, który postanowił wykorzystać jedno z podziemnych wyjść z Zhufbaru i sekretną drogę prowadzącą daleko za mury.  Tak więc nie dziwnym było, że główną siłę ekspedycji stanowili eksperci od podziemnych wypraw czyli Górnicy pod przewodnictwem Larsa znanego także jako „Digger”.

Droga była bardzo niebezpieczna również z racji czających się w ciemnościach niezbyt przyjaznych i niezwykle groźnych okazów stworów różnych ras i rozmiarów tak więc Zabójcy Trolli stanowili doskonałe uzupełnienie armii. Gildia inżynierów zaś przygotowała na wyprawę tylko te maszyny, które miały największą przydatność w ewentualnych podziemnych walkach. Jak wiadomo czarny proch i maszyny oblężnicze są używane przez krasnoludy tylko w ostateczności jeśli przychodzi im toczyć bitwę po powierzchnią ziemi. Natomiast wysoko nad powierzchnią ziemi Zhufbar wysłał do pomocy Remowi Żyrokopter[2], którego pilot nazwał swą maszynę dość trafnie „Fat Crow”.

Zaszczytem dla uczestników wyprawy była obecność Kowala Run – mistrza Valagrima Stonebearda i jego Kowadła Zagłady, które miało zapewnić wsparcie w walce z użytkownikami magii.

Wbrew wszelkim spekulacjom taki właśnie był powód dla którego Remo Remorsen pojawił się u źródeł Krwawej Rzeki na czele „podziemnej” ekspedycji.

[1] Tradycyjna wśród zielonoskórych plemion nazwa dużej wyprawy zbrojnej pod przewodnictwem jednego wodza „Warbossa” trwającej zazwyczaj do czasu śmierci tegoż. Ideę Waaagh porównuje się do trąb powietrznych, które pojawiają się nagle i atakują z ogromną mocą a potem tak samo szybko się kończą.

[2] Zob. pod hasłem „Żyrokopter” w Wielkiej Encyklopedii Imperium tom. XIII

Xinusson…, Gotrek i Felix!

gotrek_and_felix

Stojąc na murach twierdzy, Felix zasępił się widząc nadciągające hordy chaosu.
– To będzie sądny dzień dla nas wszystkich. Nie wiem czy tym razem Gotrek podoła wyzwaniu jakie go czeka – myślał. Szczęśliwie nasi sojusznicy stawili się licznie i siły są wyrównane.
Dzięki wsparciu gildii inżynierów, na polu bitwy staną machiny, które nie jeden raz zmieniły losy bitwy, a gyrocoptery zapewnią panowanie w przestworzach. To będzie bitwa inna niż wszystkie te, które stoczono…
Felix czuł suchość w ustach obserwując jak runy na toporze Gotreka jaśnieją jak nigdy dotąd.
– Ruszajmy – zawołał Gotrek – nie chcę czekać na tę tłuszczę. Czas by mój topór poczuł krew. Widzę, że los jest dziś łaskawy i znajdę swoją zagładę. Zmierza ku nam armia, którą albo pokonam albo ona pokona mnie.
Mijając umocnienia, wyszli przed mury twierdzy. Nagle podjechał do nich jeździec na małym koniku.
– Witajcie przyjaciele. Nazywam się Xinusson i dowodzę armią. Cieszę się, że razem ruszymy na wroga. To rzekłszy ruszył do swojego doborowego oddziału stojącego nieopodal.
Gotrek przejechał kciukiem po ostrzu swojego topora – Na nich – krzyknął i ruszył biegiem w stronę zachodzącego słońca, na tle którego widniały mroczne sylwetki…

– Fragment z Moich Podróży z Gotrekiem,
Tom IV, spisanych przez Herr Felixa Jaegera
(Wydawnictwo Altdorf, rok 2505)

Król Louen Leoncoeur i bretońscy jego rycerze

bretonnia-crusade-1280

„Zbierzcie najznamienitszych rycerzy – o świcie wyruszamy.”

Louen Leoncoeur po rozmowie z Lady Meredith o przepowiedni ośmiu komet i końcu świata.


W sobotę gramy łącznie 15 bitew. Każdy z graczy rozgrywa trzy bitwy, losując trzy z pięciu scenariuszy przygotowanych przez Remo prze remo Williamsa na tę okazję:). W niedzielę łączymy się w dwie duże armie i gramy bitwę na 10000 punktów

Śmiałkowie ruszyli tak jak ich poprowadzi przepowiednia zawarta w tajemniczej księdze. Lecz zanim trafili na Czerwony Płaskowyż, odwiedzili oni miejsca, które wskazane przez przepowiednie, miały istotne znaczenie dla odnalezienia Starego Młota.

Według wieszczów, po całym świecie rozsianych jest kilka tajemniczych artefaktów które są kluczami do rozwiązania zagadki Ery Sigmara. Armie ruszyły na spotkanie swojego przeznaczenia…

Scenariusz 1. Aupoleux

brettonia-scen-1

 

Pierwsza wzmianka o miasteczku Aupoleux znajduje się w starym skrypcie z czasów Wypraw Arabskich. Kiedy król Ludwik Prawy wraz ze swoimi dzielnymi rycerzami rozprawiał się z chytrym, podstępnym Sułtanem Jaffarem, w Bretonnii nie działo się dobrze. Zielonoskórzy łupili wschodnie rubieże kraju, a szlachetne rycerstwo nie było w stanie obronić maluczkich. Cień padł na podnóże Gór Szarych.

Wtedy pojawił się on. Dzielny śmiałek. A imię jego Gaston. Gaston de Aupoleux. Mysliwy i  łucznik co nie miara. Powiadają, że potrafił ustrzelić królika z odległości 1000 kroków. I kiedy szlachta pozostawiła stan najniższy samym sobie – ktoś musiał powiedzieć – Basta!

Wilczy jeźdźcy byli zmorą rodzinnego miasta Gastona. Ale los wskazał Gastonowi jego miejsce w kartach historii. Pewnego razu, kiedy wracał z polowania, trakt leśny wypełnił się grupą małych wrednych Goblinów na ogromnych wściekłych wilkach. Gaston, uzbrojony jedynie w swój łuk, dał radę Zielonoskórym. Powystrzelał ich wszystkich do ostatniego, i kiedy zmęczony padł na kolana i wzniósł swe dziękczynne modły do Błogosławionej Pani, ukazał mu się widok niezwykły. Delikatna poświata wśród najwyższych gałęzi. Chociaż niebo było pochmurne – promienie słońca padły na jego twarz i usłyszał delikatny głos: Gaston, broń swoich ziem. Broń swoich ziomków…

Serce Gastona napełniło się odwagą. teraz już wiedział co musi zrobić.

Zebrawszy kilkudziesięciu najodważniejszych mężczyzn z Aupoleux i okolic, wspólnymi siłami przegnali Goblinów aż do ich kryjówek w Szarych Górach, i żaden z tych plugawych  pomiotów nie pojawił się w okolicy przez dekady. A imię Gastona de Aupoleux niosło się po całej wschodniej Bretonni, inspirując chłopstwo do oporu przeciwko jakiemukolwiek najeźdźcy.

Wdzięczni mieszkańcy Aupoleux postawili na rynku miasta pomnik ku czci ich dzielnego obrońcy. Posrebrzany pomnik łucznika stoi tam po dziś dzień. Ludzie powiadają że pomnik Gastona zrobiony jest z kamienia który spadł z nieba. Kamień dał się formować łatwo, lecz kiedy wyrzeźbiono już postać łucznika, żadna moc nie dała ukruszyć nawet kawałka. A sam łucznik miał przynosić szczęście myśliwym i celne oko wszystkim strzelcom. Gaston miał czuwać nad okolicą na wieki.  Oby…

Przepowiednia Ośmiu Komet wskazywała statuę Gastona de Aupoleux jako pierwszy klucz do konfrontacji na Czerwonym Płaskowyżu. Wcześniej obiekt zainteresowania jedynie miejscowego chłopstwa, teraz Łucznik z Aupoleux miał być być w centrum nadchodzących wichrów przeznaczenia…

Scenariusz 2. Bagna Zombie

tilea-scenariusz-2

– No dalej…zaraza jedna… noo….HA! Poszło! – krzyknął uradowany Stefano Rosetti wyłamując zamek małej szkatułki, rozsypując jej zawartość po wilgotnej ziemi.

– Zobacz, Luigi! Co za szmaragd! Ten gruby chciwy niziołek z Via Mercante da mi za niego dukata! Ba! Dwa dukaty, pewnikiem! … Mówiłem ci, Luigi, że zrobimy interes życia zapuszczając się tutaj.

– No nie wiem, Stefano. Kasa, kasą, ale ta bagna trochę mnie niepokoją… ktoś je kiedyś nazwał Zombie Bagna. Nie bez powodu zapewne.. – odparł Luigi Rosetti, młodszy brat i wspólnik Stefano w wielu łupieżczych wyprawach.

– Bogowie! Ależ ty naiwny Luigi! Jojczysz jak jakiś szczyl i boidupa! Toż to propaganda Książąt z Miraglino! Jak nic, chcą zachować te wszystkie skarby, które się tu kryją tylko dla siebie, podczas kiedy my, ciężko pracujący lud, gnijemy na śmierdzących ulicach jedząc odpadki z jaśnie pańskiego stołu… – zadrwił Stefano, ładując kolejne szlachetne kamienie do swojej sakiewki.

– Zombie, proszę cię! Widziałeś kiedyś umarlaka, który chodzi? Świętej pamięci dziadek Marco, chodził, owszem, ale on żył mimo swoich 105 lat. Umarlaki, to siedzą w grobach i tyle…Lepiej, nie gadaj tyle i kop tam… – kontynuował Stefano rzucając przy tym łopatę swojemu bratu.

– Może i racja. Ale te opary napawają mnie trwogą, mówię ci… a poza tym, ludzie mówili, że po tych bagnach chodzą szczury wielkości dorosłego człowieka. I gadają ludzką mową! – Lugi złapał łopatę i zaczął kopać we wskazanym miejscu.

– Mam brata, imbecyla! Luigi, co ty gadasz?! Znowu się nasłuchałeś gadek szmatek od Donny Francesci?! Mówię ci, nie zadawaj się  z babami, bo ja nie mogę już słuchać twojego biadolenia…a później marzy ci się połowa udziałów…– prychnął Stefano przerywając na chwilę robotę – Ludzie-sczury? Czyż ty z kozy spadł?! Większej durnoty nie słyszałem! Posłuchaj starszego brata, raz a dobrze – Nie ma czegoś takiego jak ludzie-szczury! To tylko wymysł twojej wybujałej wyobraź… –  Stefano Rosetti zamarł nagle i urwał w pół słowa, a z kącika jego ust zaczęła cieknąć stróżka krwi. Po chwili padł przed siebie twarzą w zabłoconą ziemię…

Sparaliżowany widokiem upadającego brata, Luigi Rosetti otrząsnął się na tyle by krzyknąć w wniebogłosy z przerażenia. Sekundę później poczuł ukucie w piersi. I następne. I jeszcze jedno…

Jego krzyk zamarł…Luigi spojrzał na dół i zobaczył trzy lśniące metalowe gwiazdki wbite głęboko w jego ciało na wysokości serca. Zanim jego powolny mózg przetworzył co właściwie się stało, Luigi zachłysnął się krwią i opadł martwy na plecy.

Z mgły wynurzyły się dwie skulone, zakapturzone postacie.

– Tak-tak. Dobra-sprytna robota, Skieek. Człowieczyny zabite. Szybko-sprawnie. – powiedziała pierwsza postać… – a teraz gnaj jak błyskawica do Mistrza i przekaż – wszystko gotowe. Rynsztokowcy zabezpieczyli nad-teren-bagno. Można otwierać magiczny-tajemny Portal. Nasza niezwyciężona armia może przechodzić. Tak-tak -ikk-iiik…iiikkk… Poszukiwania Starego Młota rozpoczęte… ikk….iiiikk… – zapiszczała triumfalnie pierwsza postać, a druga bez słowa zniknęła we mgle…

Scenariusz 3. Przełęcz Czarnego Ognia

border_princes_bw-scen-3

Sierżancie Kessel!

Jak zapewne słyszeliście z licznych plotek rozchodzących się po naszym mieście, we wszystkich Księstwach Granicznych zanotowano niespotykane od dawna poruszenie wszelkiej maści wojsk. Moim zadaniem, w tym momencie, jest jedynie to potwierdzić. To nie plotki.

Od Gór Appucini po Góry Krańca Świata, od Gór Czarnych po Złe Ziemie, przez wszystkie Księstwa maszerują obce wojska.

Wojownicy z dalekiej północy, Krasnoludy z ich podziemnych miast-twierdz, Zielonoskórzy, Elfy z Loren. Ba! Ponoć sam Król Bretonni na czele swoich rycerzy. Wszystkie armie mają jakiś swój ukryty cel.

Cel, który osobiście, mam głęboko gdzieś. Dla mnie obce armie na terytorium naszego państwa, nie znaczą nic innego tylko kłopoty. Zaraz, któryś z generałów wymyśli sobie, że Munzig może dostarczać zaopatrzenie i zboże dla wygłodniałych wojaków.

Jak zapewne wam wiadomo, Sierżancie Kassel, nic takiego nie ma prawa się wydarzyć. Munzig jest miastem biednym, i nie będziemy się zbożem dzielić z nikim.

Dlatego też, Graf von Erhard zarządził pełną mobilizację. Wszystkich 100 żołnierzy plus 10 Gwardzistów z osobistej ochrony Grafa.

Rozsyłamy patrole po całym księstwie, a dla was, Sierżancie Kessel mam zadanie specjalne. Dostaniecie 7 ludzi. Wyszkolonych, w pełni wyposażonych. Będziecie pilnować posterunku u wyjścia z Przełęczy Czarnego Ognia. Nikt nie ma prawa się tamtędy prześlizgnąć. Nawet szczur!

Zdaję sobie sprawę, że 7 ludzi to niewiele, ale sytuacja jest krytyczna, a najpilniejszą potrzebą chwili jest patrolowanie wszystkich granic. Dodatkowo morale jest niskie. Zalecam więc, abyście wszelkie informacje zawarte w tym liście zachowali w tajemnicy. Nie chcielibyśmy siać jakiejś niepotrzebnej paniki…

Powodzenia życzę i ufam że wytrwacie na posterunku, aż do zażegnania kryzysu (tylko nie pytajcie kiedy to nastąpi, bo tego nikt nie śmie nawet wiedzieć).

Podpisano,

Kapitan Patrick von Liptwig,

w imieniu Grafa Munzig.

PS. List ten polecam spalić. Moje zalecenia powinny zostać tylko między nami. Jeszcze raz powodzenia!

Scenariusz 4. Kamień Bestii

reikland_scenariusz-4

To, że lasy Reiklandu skrywają mroczne tajemnice o których nikt o zdrowych zmysłach nawet nie śmie pomyśleć – to wiadomy fakt. Cudaczne rośliny, dzikie zwierzęta, magiczne istoty rodem z bajek dziecięcych i wytwory chaosu, jak w najprzeraźliwszych koszmarach nocnych.

Lecz to co się kryło w głębi Reiklwaldu, gdzieś na kilka dni drogi od Altdorfu, nie mieściło się w głowach najwybitniejszych uczonych Altdofskiego Uniwersytetu…

Armie Reiklandu pod dowództwem Marszałka Kurta Helborga już od kilku tygodni dokonywały systematycznego czyszczenia tamtejszej okolicy z grasujących band Zwierzoczłeków Chaosu. Bestie te, zazwyczaj walczą do upadłego. Rodzaju ludzkiego nienawidzą z całego serca, więc ich zaciętość w walce jest wręcz zrozumiała.

Niezaprzeczalnym faktem jest jednak to, że gdy bandy Zwierzoludzi natrafiają na liczniejszego przeciwnika, wycofują się. Czy jest to podstawowy zwierzęcy instynkt, czy wyrachowana taktyka, tego nie wie nikt. Wiadomo, że czmychają prędko, unikając konfrontacji i pojawiają się kilka dni później w zupełnie innym rejonie.

Tym razem było jednak inaczej… Armia Kurta Helborga, wycinała w pień pomniejsze grupy Zwierzoludzi i po kilku tygodniach, gdzieś głęboko w środku Reikwaldu, napotkała większą bandę. Bestie zdawały się bronić jakiego prymitywnego ołtarza z tajemniczym mrocznym obeliskiem. Na obelisku wyryte były plugawe znaki chaosu, w których zaklęte były jakieś mroczne czary. Widoczne były też płaskorzeźby 8 komet przelatujących nad Starym Światem. Jedna po drugiej…

Kiedy zwiadowcy donieśli Marszałkowi o znalezisku, Kurt Helborg nakazał natychmiastowy atak. Banda Chaosu walczyła do upadłego, zaciekle i wytrwale, broniąc tajemniczego obelisku, jednak przeważające siły Imperium były nie do pokonania. Armia Zwierzoludzi została rozbita.

Kurt Helbog  po bitwie, wiedział co należy zrobić. Widział już kiedyś te 8 komet… Rozkazał elitarnemu oddziałowi Reiksguardu pilnować ołtarza, a sam na czele reszty armii czym prędzej pognał z powrotem do Altdorfu. Jego przyjaciel, Thyrus Gormann już będzie wiedział co począć z tajemniczym znaleziskiem…

Scenariusz 5. Wieszcz z poza czasu

kislev_v2_bw-scen-5

Drogi bracie!

U mnie wszystko w porządku. Czas, u nas w Kislevie, płynie swoim spokojnym tempem. Pory roku mijają nieubłaganie jednak. Nie robię się coraz młodszy. W kościach łupie, a i oczy nie te. Księgi jednak czytam i wertuję w poszukiwaniu  nurtującego nas pytanie – Czymże są te komety? Co oznaczają?

W zeszłym miesiącu, studiując jeden z manuskryptów, udało mi się potwierdzić to czego od dawna szukaliśmy.

On istnieje! Człowiek z poza czasu istnieje! No cóż, okazało się – nie jest to do końca człowiek, ale o tym po kolei…

W manuskrypcie opisane było, że jakoby gdzieś w lesie Grovod, na wschód od Erengradu, żyje szalony szaman, który przepowiada, że Czas Końca blisko, a komety na niebie są jego zwiastunami. Dodatkowo, twierdzi on, że nasz świat i czas, nie jest jego. Przybył on wyrzucony przez osnowę z odległej przyszłości w wyniku jakiegoś nieszczęśliwego wypadku. Z ery, która ma nastąpić po Końcu Świata! Niebywałe, nieprawdaż?

Nie zwlekając długo, zapakowałem wóz, wynająłem straż przyboczną, opuściłem swoje domowe pielesze w Kislevie i ruszyłem na zachód do Lasu Grovod.

Po wielu dniach poszukiwań odnalazłem owego wieszcza w chatce, głęboko w Grovodzie. Otóż, uważaj teraz, nie jest to człowiek! To Zielonoskóry! Ork! Wyrośnięty jak dąb. Większy niż jakikolwiek, którego miałem okazję studiować.

Ork ten, a właściwie Orruk, bo tak właśnie kazał zwać się szaman, nie był agresywny. Szaleństwo najwidoczniej zawładnęło jego umysłem i nasza grupa nie miała z nim żadnych problemów.  Ba, był wyjątkowo skory do rozmowy. Dość rwanej i chaotycznej rozmowy, ale jednak. Wyobrażasz sobie, rozmawiać z Zielonoskórym?

Udało mi się wydostać od niego szczątkowe informacje na tak bardzo zajmujący nas temat. Jeżeli ten Orruk mówi choć cząstkę prawdy, to koniec jest rzeczywiście blisko. Nie mamy czasu do stracenia. Musisz dać znać odpowiednim ludziom, że pora wyruszać na poszukiwania Starożytnego Młota. Gdyż to co ma nastąpić, napełnia mnie trwogą!

Zalecam też zabranie Orkowego Wieszcza w bezpieczne miejsce. Wie on za dużo o tym co ma nadejść. Jego proroctwa mogą sprowadzić na nas zgubę, a gdyby został pojmany przez wroga, który czyha w cieniu, nie chcę nawet myśleć co może się stać.

Z serdecznymi pozdrowieniami,

twój brat Andreas

 

 

Szczegółowe zasady podane zostaną w dniu bitwy.


Gramy w warszawskim Gentlemen’s Clubie. Spotykamy się 17.09 w sobotę o godz. 9.00

Wejście: za dwa dni kampanii 35zł. Jeżeli ktoś chce zajrzeć i zagrać tylko w sobotę – to w takim razie 20zł.

ZASADY KAMPANII:

Planowana jest kampania fabularna rozbita na 2 dni. W sobotę każdy z graczy gra trzy mniejsze bitwy, a w niedzielę gramy wszyscy jedną większą. Wszystkie bitwy będą miały wpływ na toczące się wydarzenia.

ZASADY GRY:

– Gramy w 5 edycję Warhammera FB
– Modele nie muszą być koniecznie z tamtych czasów ale będzie to mile widziane
– Malowanie obowiązkowe
– Podręczniki obowiązują 4 i 5 edycyjne
– Rozpiski na 2000 pkt.
– Format: Open
– Rozmiar stołów: 72 x 48 cali
– Każda bitwa pierwszego dnia trwa 6 tur lub 2,5 godziny
– Tereny są rozstawiane przez organizatorów i nie wolno ich przestawiać chyba, że stanie się to podczas gry w wyniku efektu czarów czy zasad specjalnych. W takim przypadku po zakończeniu gry należy odstawić tereny z powrotem na miejsce

ZASADY SZCZEGÓŁOWE:

– Użyte karty Winds of Magic odkładamy na bok i wtasowujemy je w deck dopiero po jego skończeniu
– Kolegia magii Imperium są dopuszczone jeśli gracz posiada stosowne karty (mogą być estetyczne samoróbki) tak aby zasady czarów były jasne dla przeciwnika oraz model czarodzieja (chociażby kolor modelu) odpowiada wybranemu kolegium
– Jako, że w czasie trwania 4 i 5 edycji pojawiły się dwa podręczniki do umarlaków gracz może wybrać czy zagra jako “Undead” czy “Vampire Counts”
– To samo dotyczy High Elves, jednak sugerujemy ten “nowszy” jako bardziej ciekawy

Dodatkowe atrakcje: konkurs z nagrodami na najlepiej pomalowany model, jednostkę oraz armię, który odbędzie się po zakończeniu bitew pierwszego dnia lub przed bitwą dnia drugiego.